środa, 13 lutego 2013

Walentynki...

    Walentynki... nic ciekawego ani nowego o nich nie napiszę. Bardziej mi się podoba wczorajszy Popielec niż dzisiejsze święto. Zresztą bardzo ciekawie w tym roku kontrastują obok siebie w kalendarzu. Za Walentynkami nie przepadam z wielu powodów, choćby dlatego, że jest to święto dla wybrańców. W końcu nie każdy jest zakochany a i tak, czy chce tego czy nie, tego dnia zostanie zbombardowany kolorem czerwonym, zalany deszczem serc i sexy haseł.

     Z drugiej strony, jest to święto pozytywne. W końcu z Ameryki przyszło, więc ma przyklejony piękny, wielki uśmiech. My - naród niewesoły może powinniśmy przymusowo takie okazje celebrować dla treningu? Jeśli z okazji Walentynek będzie milej w tym dniu, to czemu to negować? 

    Gdyby jednak odwrócić się od sklepów i telewizji to okaże się, że to może być bardzo "ekologiczne" święto w którym zupełnie NIC nie trzeba kupować. W końcu uczucia, pocałunki, przytulanie, uśmiech, spacer, rozmowa itp. są za darmo - a w końcu to właśnie o takie pozytywne emocje chodzi tego dnia.

    A jeśli o pozytywnych emocjach mowa to czas na Ryana! Idealnie pasuje na temat tego tekstu. Jest z Ameryki, jest sexy, ma piękny uśmiech no i można się w nim zakochać. Nawet będąc zakochaną we własnym, "prawdziwym" mężu i nie będąc (o matko, jak to już od dawna) nastolatką... Kiedyś mi przejdzie.

   Tymczasem 3 poziomy Ryana na Walentynki.

 

POZIOM 1


   Ryana można znaleźć obecnie w kinach w filmie Gangster Squad. Pogromcy Mafii. Byliśmy na tym wczoraj i... nie polecamy. Tutaj trailer, zamiast opisu o czym film jest. Trailer jest zresztą bardzo fajny, wiadomo.


     Film jest świetnie zrealizowany (w końcu to film z Ameryki) i można poodychać dymem papierosowym kasyn i lokali Los Angeles z lat 50. Jednak z prawdziwej i dramatycznej historii zrobił się raczej komediowy komiks z bardzo przerysowanymi postaciami.
   Dobre rzeczy w tym filmie:
- Ryan wygląda świetnie w stylizacji lat 50. Dwurzędowe, dopasowane marynarki i kapelusz z szerokim rondem bardzo dobrze na nim leżą...
- kilka komediowych scen, gdzie śmiałam się w głos (wszystkie z udziałem Ryana, więc byc może wystąpił u mnie efekt nadmiernej ekspresji chichotu jak to bywa przy śmiechu z żartów szefa)
- kilka niekomediowych scen, które przez swój nadęty patos też były bardzo śmieszne. 

   Jest też w tym filmie oczywiście wątek miłosny. Ryan zakochuje się w dziewczynie mafiosa - granej przez Emmę Stone. Ale ten duet to ja wolę w innym filmie.

 

POZIOM 2 

   Crazy. Stupid. Love czyli Kocha, lubi, szanuje. Komedia romantyczna, na której wspomnienie mam wielkiego banana na twarzy. Właśnie ponownie obejrzałam trailer i siedzę ucieszona. Nie chcę opisywać o czym film jest - gwarantuję jednak, że nie obrazi Waszej inteligencji i wprowadzi Was w super nastój. Oprócz Ryana (który tym razem także wygląda świetnie w dopasowanych marynarkach!), gra wspomniana Emma Stone, a ze starych wyjadaczy świetna Julianne Moore, Steve Carell, Marisa Tomei i Cavin Bacon.
  

   W ogóle Ryan jest tak nieprzyzwoicie wystylizowany tym razem, że trudno oderwać od niego oczy. To zresztą z tego filmu pochodzi jego "sfotoszopowana" klatka zachęcająca do oszczędzania wody...    


   Gdybyście nie chcieli/mogli obejrzeć całości to polecam tę kultową scenę, w której Ryan, grający wyrywającego co noc nową dziewczynę gogusia, zdradza swój "big move", który zawsze działa na dziewczyny. Oczywiście jeśli nie otarłeś/otarłaś się o szał Dirty Dancing na najbardziej ze wszystkich wytartej kasecie video, ta scena nie będzie AŻ TAK zabawna jak dla innych nastolatek z lat 90. 


  POZIOM 3

    Ostatnia propozycja to - dla odmiany - zupełnie nieatrakcyjny Ryan (stąd poziom 3!) w filmie Lars and the Real Girl (polski tytuł Miłość Larsa).
    Ryan gra samotnego mężczyznę, introwertyka, z lękowymi zachowaniami wobec kobiet i w ogóle wobec bliskości drugiego człowieka. Aby oswoić swoje lęki Lars kupuje gumową lalkę ludzkich rozmiarów, w której się zakochuje i którą wszędzie ze sobą zabiera (przy czym Bianca nocuje w domu brata, ponieważ obydwoje - i on i ona są religijni; Bianca jest zresztą misjonarką). Swoją "dziwaczną" miłością wprawia w konsternację bliskich i mieszkańców miasteczka, w którym żyje. Okazuje się jednak, że ta mała społeczność przez wzgląd na Larsa, zaczyna akceptować jego wybrankę. Bianca jest zapraszana na wspólne zakupy, spotkania, a nawet znajduje dorywczą pracę jako "manekin" w sklepie odzieżowym... Klimat filmu przypomniał mi Przystanek Alaska z jego ekcentrycznymi mieszkańcami, którzy tworzyli społeczność dość osobliwą, ale dającą sobie oparcie. Film określany jako Dramat/Komedia (!?) to historia o odmienności, z której życzliwość i współczucie innych może wydobyć wartość zamiast odciskać piętno.
     Tematyka jest poważna, ale film jest opowiedziany lekko, jest ciepły i bardzo zabawny. I pozostawia dużo pozytywnych emocji na długo. 


Miłego oglądania!

Jeśli znacie lub obejrzycie któryś z filmów, napiszcie koniecznie proszę co o nich sądzicie!

4 komentarze:

  1. Ostatni film musi być naprawdę wyjątkowy! Dziękuję, nie zawaham się go obejrzeć! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaaak! jest niesamowity i zostawia widza pokrzepionego. Ale prawdziwy ubaw to Crazy. Stupid. Love. jeśli jeszcze nie oglądałaś!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oprócz pierwszego, oglądałam wszystkie. Skoro lubisz Ryana, polecam też Blue Valentine, wzruszyłam się jak nie wiem co. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryana nie lubię, ale Blue Valentine wpisuję w takim razie na listę do szybkiego obejrzenia :-) A pierwszy film możesz sobie darować. Zwiastun wystarczy.

      Usuń