czwartek, 29 sierpnia 2013

Trudno nie wierzyc w nic - test konsumencki - o praniu



   W poprzednim poście na temat środków piorących wspomniałam o tym, że kule piorące oraz orzechy indyjskie podejrzewa się o... prania brak. Czyli o to, że wrzucamy je do bębna pralki jak amulety, bo ich działanie jest takie samo jak pranie tylko w wodzie...

    Kiedy po raz kolejny usłyszałam taką opinię od osoby, która nie używa powyższych zaczęłam węszyć po Internecie w poszukiwania źródła mętnej wody. Okazuje się, że można znaleźć odniesienia do testów konsumenckich z kilku krajów, które takie tezy głoszą. Najbardziej zjadliwy tekst z odniesieniem do źródeł testów znalazłam np. tu. Jako użytkowniczka kul i orzechów poczułam się po nim jak nienormalna, co w sumie wprawiło mnie w dobry humor, bo kto chciałby  być normalnym?
   Dla odmiany znalazłam więc tekst o tym, jak bardzo orzechy są skuteczne, nawet w dopieraniu silnych plam a kule to w sumie mają tylko jedną wadę w praniu, mianowicie zapomina się od kiedy ich używamy i ciężko stwierdzić ile prań już odbębniły. Oczywiście te teksty znalazłam na portalu promującym m.in., ekologiczny styl życia.
   
    Czujecie się zagubieni? 



    Pewnie nie, bo to nic odkrywczego, że w necie zawsze znajdziemy informację w orientacji, której poszukujemy począwszy od (nie)skuteczności kul piorących przez (nie)szkodliwość szczepień a skończywszy na (nie)dotarciu Armstronga na księżyc (i mam na myśli Neila z 69 roku, a nie Larsa i akcji z jego kosmiczną kondycją).

    Wielkiej konsternacji jednak doznałam, gdy informację o tym, że orzechy i kule nie piorą znalazłam na portalu ekologicznym! To było coś intrygującego! 
    Portal jest zacny i przeze mnie lubiany, aczkolwiek dałam im prywatnego minusa za promocję programu  "Po stronie natury". Program sadzenia drzew jest świetny - to bez dwóch zdań, ale ze dwa zdania komentarza o tym, że taka akcja ma przecież także wykreować obraz danej wody butelkowanej jako przyjaznej naturze, ekologicznej wręcz, też warto byłoby dodać. Może to Karpiel-Bułecka - tegoroczna twarz akcji zamieszał na ulicy ekologicznej? A że Sebastian fajniejszy jest nawet od Colina to i dać się uwieść było łatwo...
      
    Wracając jednak do artykułu o niepraniu, dodatkowego dla mnie smaczku dodało, że powołano się w nim na czeskie testy konsumenckie, w tym testy kul identycznych, których używam.
    Czechom akurat łatwo przychodzi nie wierzyć w nic, (kto nie wierzy, temu znowu polecę znakomity Zrób sobie raj Mariusza Szczygła) i wiele rzeczy mają za nic (czy w jakimś innym kraju mogłaby stanąć w stolicy rzeźba sikających na kraj mężczyzn?) - tym bardziej jakieś durne kule i orzechy... Ja natomiast Czechów darzę wielkim sentymentem i lubię obserwować ich egzotykę, ale im nie wierzę...


David Černý - "Sikający" - mogą wysikać to, co im się napisze SMSem - rzeźba z okazji wejścia Czech do UE
 

     Pozostało mi więc jedynie przeprowadzić swoje autorskie i amatorskie testy konsumenckie! Oczywiście niezależne, choć moja proekologiczna orientacja nie jest dla nikogo zaskoczeniem.

 

PRÓBA NIEPRÓBA

     Krótki opis.

     Użyłam 4 bawełnianych ścierek z Ikei. Nówki sztuki. Jedną z nich przecięłam na pół, bo potrzebnych było mi 5. 
   Każdą prałam na tym samym programie, bez prania wstępnego, w 50 stopniach. Nastawiałam je około godziny po zaplamieniu. Suszyłam na słońcu, co pewnie dodatkowo pomagało w wywabianiu plam.
   Oczywiście wraz ze ścierkami prałam także domowe brudy; przy praniu w samej wodzie załapała się nawet zimowa kolekcja maskotek.
 
W testach udział wzięły następujące środki piorące:
- proszek do prania Bonux
- kule piorące Ecozone
- indyjskie orzechy
- ekologiczny detergent firmy Earth Friendly Products
- i w końcu sama woda.


 Każda ze ścierek potraktowana została przez te same plamogeneratory: 
- przeterminowany olej z pestek dyni - pyszny i mocno brudzący 
- natka pietruszki w roli plam z trawy
- koncentrat pomidorowy 
- jagody.



EFEKTY

 

     Niestety nie zdołałam ich dobrze ująć na zdjęciach, więc zdani jesteście na mój opis. Oczywiście rzetelny, wiarygodny i niezależny...
     Zacznę od zwycięzcy testów pod kątem doprania.

     Oczywiście zaskoczenia nie ma. Najlepiej doprał proszek do prania.

Olej: ślady lekko widoczne.
Natka: nie ma śladu.
Koncentrat: nie ma śladu. 
Jagody: plama widoczna - na zdjęciu w lewym górnym rogu (oraz jej odbicie w lewym dolnym).

Ze wszystkich ścierek, ta wyprana w proszku miała najjaśniejszy odcień bieli.




Na miejscu drugim zabobonne kule.

Olej: plama widoczna.
Natka: plama widoczna.
Koncentrat: nie ma śladu.
Jagody: plama widoczna na tym samym poziomie, co po proszku, ale w innym odcieniu.



Jeśli chodzi o biel, to jej odcień był ciemniejszy od proszku.


Miejsce trzecie - eko detergent o pięknym zapachu. 

Olej: plama widoczna.
Natka: plama widoczna.
Koncentrat: plama niewidoczna.
Jagody: plama widoczna.


Odcień bieli minimalnie gorszy od kul.

Plamy są bardziej widoczne niż po praniu w kulach.




W końcówce wyścigu - orzechy.

Olej: plama mocno widoczna, ale z "wypranym" środkiem plamy
Natka: plama mocno widoczna.
Koncentrat: plama niewidoczna.
Jagody: tu wielkie zdziwienie - plama doprana lepiej niż w proszku do prania!

Biel jest najbardziej szara ze wszystkich wypranych ścierek - orzechy niestety barwią jasne tkaniny.


I na końcu sama woda.

Olej: plama mocno widoczna.
Natka: plama widoczna, choć "zatuszowana" plamą po odbiciu oleju...
Koncentrat: plama minimalnie widoczna.
Jagody: plama bardzo widoczna plus drobinki po jagodach - jakby paprochy - których sama woda nie zdołała odczepić od materiału.






WNIOSKI

Wniosek uboczny: koncentrat pomidorowy okazał się słabym wyzwaniem. 

Wniosek główny: kule i orzechy osiągają w praniu lepsze wyniki niż sama woda.

Przy czym kule piorą zdecydowanie lepiej niż orzechy - być może ze względu na właściwości obijające.
Żałuję, że do testów nie wzięłam także proszku dla dzieci, bo z moich codziennych doświadczeń wysuwa się wniosek, że piorą na podobnym poziomie. W każdym razie kule są od orzechów skuteczniejsze.
Orzechy natomiast zaskakująco dobrze poradziły sobie z wypraniem plamy po jagodach. A także z poszarzeniem bieli...

A już zupełnie na koniec - z  okazji BARDZO rychłego powrotu do pracy - malutki wykresik w stylu eksperckim. Zawsze marzyłam o radarowym...  Hej tam Postępowcy - tęskniliście za mną trochę? :-)


piątek, 23 sierpnia 2013

Pranie rodzinnych brudów

     
     "To może jeszcze w orzechach pierzesz?!" - wykrzyknął z rozbawieniem mój ulubiony kolega, gdy oznajmiłam, że dla Małej używamy pieluszek wielorazowych (akurat pieluch się w nich nie pierze, ale to temat na inny tekst). Więc choćbym nie wiem jak się tłumaczyła, że nie jestem eko-szaleńcem (a jedynie aspirującą) to orzechy wraz z wielo-pieluchami wywindowały mnie na 3-ci poziom świadomości.
     A tymczasem to  dopiero 2-gi najmilsi!
     Po kolei jednak. 



    Choćby się chciało żyć jak najbardziej naturalnie i ekologicznie to prać trzeba. To nasze przyzwyczajenie, a nawet obywatelski obowiązek. Szczególnie jeśli żyjemy na gęsto zaludnionym terenie.

   Największą skuteczność przynosi pranie w silnych detergentach - to bez dwóch zdań. Jednak silne detergenty są słabe dla środowiska. Trafiają do rzek, mórz, oceanów i wód gruntowych zatruwając je. Zobacz jak niszczą choćby Bałtyk. Są także bardzo często szkodliwe dla zdrowia, o czym świadczą alergie skórne. Organizm poprzez skórę wysyła nam sygnał ostrzegawczy - z tą substancją nie igraj kochana/y!
   Bardzo często po ekologiczne środki do prania sięgają właśnie alergicy, którym nawet ekologia nie w głowie. Uczuleniowcy zresztą są dla mnie najlepszym dowodem na potwierdzenie tezy, że to co zatruwa środowisko zatruwa także nas. Nie każdy ma jednak odpowiednio na to wyczulone ciało. Wtedy polecam ćwiczyć wyczulanie umysłu.

   Nasza planeta potrzebuje czułych ludzi!

 

POZIOM 1


Wybieraj detergenty bez fosforanów! 

     Dopóki ich użycie w składzie proszków (oraz środków do zmywarek) nie jest prawnie zabronione - a takie ograniczenia są planowane, m.in. w celu ratowania życia w Bałtyku - zadbaj o to sam. Akurat w przypadku proszków do prania jest to proste, bo z dostępnych na polskim rynku, wg badania WWF z 2012 roku, tylko 6 ma fosforany w składzie. Ich listę znajdziecie tutaj. Przy okazji zerknijcie proszę na listę środków do zmywarek. W tym wypadku sytuacja wygląda dużo gorzej, bo jest tylko kilka, które fosforanów nie zawierają, m.in. W5 All-in-One z Lidla. Lidl zresztą zdaje się być liderem ekologicznych praktyk na wielu płaszczyznach wielkoformatowego handlu.   

 

Bądź skąpy

     Czyli używaj mniej proszku niż dotychczas. Jeśli tylko odświeżasz pranie a nie walczysz z plamami, nie ma potrzeby wsypywać go tyle, ile  zaleca zatroskany o nasze dobro producent.

 

POZIOM 2 

 

Ekologiczne płyny i proszki do prania

Płyn do prania Earth Friendly Products

     Ich wybór jest bardzo szeroki. Wystarczy, że wejdziecie na stronę jakiegokolwiek ekologicznego sklepu. Znajdziecie tam środki w proszku, w płynie, nietestowane na zwierzętach, w ekologicznych opakowaniach, fair trade, odpowiednie dla wegan, itp., itd.
     Jak już kiedyś wspominałam, znam sklep EkoMaluch, w którym robię zakupy związane z pieluchowaniem wielorazowym, i mogę go Wam polecić m.in. ze względu na rozsądne ceny. Sama nie używałam żadnego z takich środków, ale na potrzeby tekstu poprosiłam o próbkę i otrzymałam płyn do prania firmy Earth Friendly Products o zapachu trawy cytrynowej.

Próbka (118 ml) starczyła na 4 prania. Z efektu byłam zadowolona, przy czym nie walczyłam wtedy z żadnymi uporczywymi plamami. Co może być ważne dla chemicznych tradycjonalistów - pranie bardzo ładnie pachniało. Delikatnie i naturalnie. Naturalnie w stylu kwiaciarni a nie perfumerii.



Kule piorące


Kule piorące firmy Ecozone
    Kule to dziwny i kontrowersyjny wynalazek... Dlaczego - o tym na końcu.

   Są wielkości piłek tenisowych, wypełnione granulkami przypominającymi puder w kulkach. Wkłada się je wraz z praniem do bębna. Zależnie od opcji, czyli rozmiaru kul i wkładu starczać mogą od 150 do 1000 prań. Przy czym sugerowana liczba prań dotyczy cyklu 30 min. Dłuższe pranie obniża ich żywotność.

     Usuwają brud, zmiękczają pranie, nie niszczą kolorów ani delikatnych tkanin, pozostawiają ledwo wyczuwalny, świeży zapach. Granulki mają działanie antygrzybiczne i przeciwbakteryjne, czyli oprócz działania czyszczącego mają też odkażające. To przekonało mnie do prania w kulach oprócz ubranek dla Małej także jej wielorazowych pieluch oraz większości z reszty domowego prania. Z wyjątkami, bo oczywiście kule mają swoje ograniczenia. Nie mniej  używam ich od 1,5 roku i uważam za skuteczne w stopniu mnie satysfakcjonującym. Jeśli chcielibyście poczytać więcej - dość zresztą zróżnicowanych - opinii innych użytkowników zapraszam tu. Tam także skład granulek, jak ktoś się na tym zna.
     Kule nie dopierają tak jak standardowe detergenty. To znaczy piorą na poziomie zbliżonym do proszków przeznaczonych do prania dziecięcego, które ze względu na swój wydelikacony skład też nie dopierają większości plam. Do walki z nimi dołączany jest ekologiczny odplamiacz w tubce, którym należy potraktować plamy przed praniem.
    W którymś momencie, gdy ich żywotność spada pranie zaczyna nieprzyjemnie pachnieć. Czas wtedy na zmianę wkładu - dokupuje się same granulki i uzupełnia wnętrze kul.
   Nieprzyjemny zapach może także spowodować zbyt duże obciążenie pralki, gdy kule nie mogą się swobodnie obijać. Nie można więc załadowywać bębna całkowicie, a raczej na 3/4 jego pojemności. Inaczej pranie nie zda testu Ferminy Dazy (chociaż ona chyba wąchała rzeczy jeszcze przed praniem..; ktoś pamięta?).
    Cena 2 kul na 150 prań  to 75 PLN. Nawet przy krótszej ich żywotności, finansowo też się opłaca.

 Orzechy piorące

 

  
Orzechy z linii Eko-Mama; do bębna pralki wrzucamy je w woreczku.

    Orzechy piorące, nazywane także orzechami indyjskimi. Używanie zresztą tej nazwy pozwala od razu wyeliminować pytania, czy chodzi o nasze polskie orzechy włoskie... Nie, chodzi o indyjskie, które rosną w Nepalu i Indiach. Kto wie, może to właśnie stąd pochodzi ich nazwa...
     Orzechy gdy urosną, pozbawia się wnętrzności a łupiny suszy, aż staną się ciemne. Ich właściwości piorące biorą się nie z wiary w orzechy, ale z zawartości substancji zwanej saponinami. Może się Wam się to kojarzyć z angielskim słowem soap, a nawet łacińskim sapo, jeśli odebraliście gdzieś niezłe wykształcenie. W każdym razie chodzi o to, że saponiny nazwą nawiązują do mydła, ze względu na właściwości pieniąco-myjąco-piorące w kontakcie z wodą (w Polsce rośliną, która w korzeniu zawiera saponiny jest m.in. mydlnica lekarska). I tak jak samo mydło nie spierze Wam wszystkiego, tym bardziej substancja która nawiązuje tylko do mydła nie spierze plam tychże jeszcze bardziej. Czyli mniej.

     Niemniej oświadczam: indyjskie orzechy piorące z Indii piorą. Słabo, ale piorą.

    Niestety nie uzyskamy w takim praniu efektu chajzerowej bieli, a nawet gorzej: białe i jasne rzeczy ściemnieją. Zalecane jest więc pranie wraz z sodą oczyszczoną (kupowaną na kilogramy raczej niż w spożywczym). Mi jednak efekty nawet takiego połączenia nie odpowiadały. Piorę więc w orzechach tylko ciemne rzeczy, bo to, co przy białych było ich wadą tu jest zaletą. Nie spierają mianowicie barw.
    Orzechy mają także wadę wypadania z woreczka. W związku z tym łupiny i ich skrawki trzeba później zbierać i wybierać. Nie jest to może dyskwalifikujący defekt, ale na pewno upierdliwy.

    Aby uzyskać przyjemny zapach po praniu, warto dodać kilka kropel olejku eterycznego, ale o tym więcej pisałam tu.
    Orzechy mają także wiele innych zastosowań, od zmywania w zmywarce, po mycie podłóg, podlewanie kwiatów a nawet mycie włosów. Jak więc widzicie, są delikatne zarówno dla człowieka jak i dla plam niestety.

 

POZIOM 3


  Na poziomie 3 proszek do prania robi się samemu. Miesza się kilka "prostych" składników w odpowiednich proporcjach, tj. sodę, mydło i boraks. Przy czym od razu odsyłam Was na stronę do kogoś, kto się na tym zna, stosuje, sprawdził proporcje, skuteczność czy wreszcie potrafi wyjaśnić działanie np. boraksu. Jeśli szukacie ekologicznych przepisów na wszelkiego rodzaju środki czystości i ogólnie dom bez chemii zajrzyjcie na Zielony Zagonek.
 
   Ja takiego proszku nie robiłam, swoim doświadczeniem więc się nie podzielę. Z tego jednak co przeczytałam na kilku stronach, wynika, że spełnia swoje funkcje.
   Jeśli jednak dla kogoś "mydło, boraks i soda" w ogólnie nie brzmią "ekologicznie" pozostaje opcja przygotowania mydła z tłuszczu i popiołu jak to drzewiej bywało.

 

JUŻ PRAWIE KONIEC
czyżby kule nadawały się tylko do zabawy?

  Napisałam, że kule są kontrowersyjne. Podejrzewa się je mianowicie o... efekt placebo na pranie!
  Podejrzewa, a nawet udowadnia ich nieskuteczność w testach konsumenckich! Podobnie zresztą sprawa wygląda z orzechami.

    Dlaczego więc ludzie - w tym ja - wciąż ich używają?

    O tym będzie w kolejnym tekście, którego roboczy tytuł brzmi: Jak nie piorą, jak piorą! Opiszę w nim swoje prywatne testy standardowego proszku do prania, ekologicznego środka piorącego, kul, orzechów i... wody!


     A na prawdziwy koniec - bielszy niż mróz, niewinniejszy niźli bielanka w procesji, nasz czysty nieojczysty - Ryan. Nic nie mówi tym razem, tylko patrzy. Szkoda mi było po nim pisać...

     




piątek, 9 sierpnia 2013

Poeta

"zegar odmierza godziny głupstwa, ale mądrości nie mierzą zegary"


"Jest duża różnica między apokaliptycznymi wizjami z pana pierwszych wierszy a afirmacją świata.

- Tamte wiersze musiały takie być, inaczej bym się utopił w złości, w beznadziei, którą widziałem dokoła. Musiałem odreagować, pisząc. Boleśnie odczuwałem, jak wadliwy jest gatunek ludzki. Popełniamy fatalne błędy. Bezmyślnie niszczymy nasze życie, otoczenie, nie poświęcając im uwagi. Każdego dnia wycinamy drzewa, żeby zbudować kolejne domy. Nie myślimy o tym, jaka jest skala zniszczeń. Że dla wielu gatunków te drzewa są domem. Tracimy gatunki z prędkością światła. 40 lat temu traciliśmy jeden gatunek na tydzień, teraz tracimy co kilka sekund. Te gatunki raz wymarłe nie wrócą. Więc w tym sensie nadal patrzę na świat bardzo pesymistycznie. Ale sadzę drzewa, ratuję niektóre ich gatunki, gdybym nie miał resztki nadziei, nie robiłbym tego. Teraz widzę też, że jesteśmy cudownymi stworzeniami, tylko trudno jest nam dać światu piękno, które w nas jest. To ludzkość wydała Chopina, Mozarta i ich muzykę. Poezję Homera i Szekspira. Jezusa i Buddę. Wielkie wizje. Budda mówi, że świat palą chciwość, nienawiść i złudzenie. Gdyby je odwrócić - chciwość stałaby się hojnością, nienawiść współodczuwaniem, a złudzenie zamieniłoby się w mądrość. Jak wielu ludzi może to zrobić? Najważniejsze jest to, aby kochać każdą chwilę. Nie ma już we mnie mimo świadomości tego, co się dzieje na świecie, zanurzania się w poczuciu katastrofy, staram się coś z siebie dać światu."

Rozmowa Remigiusza Grzeli z Williamem Stanleyem Merwinem, Zwierciadło, sierpień 2013



     To cytat z bardzo ciekawej rozmowy z niezwykle utytyłowanym a zupełnie mi nie znanym poetą... W.S. Merwin jest Amerykaninem, ma 86 lat i mieszka na Hawajach uprawiając wielki ogród, gdzie posadził 590 gatunków palm z całego świata. To więcej niż w jakimkolwiek ogrodzie botanicznym. To właśnie w tym ogrodzie znika dla niego czas. Jak mówi, a raczej cytuje Williama Blake'a "zegar odmierza godziny głupstwa, ale mądrości nie mierzą zegary", a dla Merwina bycie w ogrodzie jest mądrością, której nie mierzą zegary.

     Ta rozmowa rezonuje we mnie podczas obecnego pobytu na wsi. Las, jeziora, pola, cisza pozwalają mi odczuć chyba coś podobnego. W takim naturalnym świecie jakoś niewinnie zapominam o czasie, wszystkich tragediach, dramatach i ogólnie ludzkości, która pędzi gdzieś na oślep niszcząc wszystko po drodze. A w tym tłumie ja. Na chwilę uciekłam do lasu, ale czy to oznacza, że nie należę już do tego tłumu? 

...staram się coś z siebie dać światu... Zdanie zasiane. Niech kiełkuje. Może jakaś palma z niego we mnie wyrośnie?

     A swoją drogą, to polecam Wam rozmowy R. Grzeli w Zwierciadle. Nawet tę z Mirosławem Mrożkiem, którą zdołał przeprowadzić do końca. Ja po 5 pytaniu pewnie bym się popłakała i wyszła do toalety nie wracając jak z nietrafionej randki w ciemno. Ale ta z Masłowską jest już super. Może dlatego, że jestem jej skrytą psychofanką. Specyficzną, bo znam jej twórczość z jednego filmu, jednej książki, jednego reportażu z Chin i wszystkich felietonów dla Zwierciadła właśnie (wielbiciel twórczości przeczytałby więcej, ale psychofance wystarcza właśnie tyle). Rzucam się na te feliotony zaraz jak tylko dostanę gazetę w ręcę. Ale o tym kiedy indziej.
     Jeśli zobaczycie mnie na jakimś drzewie w ramach protestu, to będzie to pewnie drzewo przed redakcją Zwierciadła, jeśli przestaną publikować Masłowską.

    To tyle o drzewach i literaturze na dzisiaj. 

William Stanley Merwin

środa, 7 sierpnia 2013

Je...yny



Podnieceń wsią ciąg dalszy...

Patrzcie, jakie skarby wpadły mi dziś w ręce! Normalnie dary dary losu i natury.

Pio wypatrzył porzucony przy drodze rower. Pobudziło to jego 6-ty zmysł odpowiedzialny za zdobywanie jedzenia dla rodziny, ruszył za tropem i... trafił na wielkie krzewy jeżyn właśnie (
we mnie takie obrazki pobudzają zmysł poszukiwania tragedii - zawał, gwałt, morderstwo?). No więc mamy ich cały talerz i pewnie ruszymy po nie ponownie. Piękne, słodkie, oczywiście zdrowe (źródło wit. C) i za darmo!!!! Wiejska odmiana freegan to my.

A z serii niepotrzebnych nikomu informacji to Wam powiem, że w Polsce jest prawie 90 gatunków tej rośliny. I że jest najstarszym znanym owocem - jej ślady znaleziono w prehistorycznych wykopaliskach. W czasach nowożytnych jej najbardziej znaną odmianą jest BlackBerry.

No i okazało się, że nazwę piszę się się przez samo "ż"... Na szczęście wyszukiwarka znalazła je także gdy wpisałam "jerzyny". Porarzka. 


Kury


"- Więcej niż jedno zwierzę to?
    ...
  - Lama?" *

No prawie. Te dwie kurki też wyglądają prawie jak lamy. I są bardzo śmieszne. Wszędzie chodzą tylko razem. I dają się łatwo złapać. Chyba są pewne, że i tak się je łapie tylko do głaskania a nie na rosół. Nawet Pio z siekierą się nie bały, tylko towarzyszyły w pobliżu jak rąbał drewno :-)


No właśnie. Nie/jedzenie zwierząt to teraz u mnie temat na tapecie. Od kilku miesięcy próbuję sobie ułożyć wszystko w głowie i "niby" nie jem mięsa. "Niby", czyli:
- jem ryby - a w sumie na drzewach nie rosną więc czemu je stawiam wyżej od kur, a zwłaszcza już takich śmiesznych jak powyższe?
- jem w gościach, jak zapomnę uprzedzić, że nie jem; bardzo łatwo przychodzi mi przekonać wtedy siebie, że tego kotleta nic już nie uratuje...
- zjadam po dziecku, no bo marnować nie można, itp., itd.

Trochę oszukuję innymi słowy - ale to stan na dziś. Jak będzie za rok, dwa lub pięć? Może będę wcinać wszystkie zwierzęta jak kiedyś, a może będę weganką? Pożyjemy, zobaczymy. Tymczasem stawiam te swoje koślawe kroki na ścieżce niejedzenia zwierząt. Przede mną lektura książki "Zjadanie zwierząt", która podobno skutecznie zniechęca do mięsa. Jak przeczytam, nie omieszkam Wam o tym napisać.

*http://www.youtube.com/watch?v=SBADBg_KhK0




Jagody



JAGODY - tak zdrowe, że aż dziwne, że smaczne.

Są wspaniałymi przeciwutleniaczami, czyli walczą z wolnymi rodnikami; obniżają zły cholesterol i podwyższają dobry; są źródłem wielu witamin i minerałów; wzmacniają naczynia krwionośne; przeciwdziałają anemii a to wciąż nie wszystko, co potrafią.

Jako, że jesteśmy na wsi zamówiliśmy ich 10 litrów a teraz zamykamy je na zimę. Specyficzna forma odpoczynku...

W każdym razie niedługo się kończą, więc orientujcie się i jedzcie ich dużo! Są drogie, ale ich cena spada wraz z oddalaniem się od miasta... Nie mówiąc o tym, że z tego bogactwa można korzystać za darmo w lesie. Ale kto ma na to czas?

GO GO PO JAGODY!