sobota, 8 września 2012

Woda butelkowana




     Bez wody butelkowanej (w plastik oczywiście) część z nas nie wyobraża sobie dotychczasowego stylu życia. Tymczasem jest to wynalazek stosunkowo młody i skutecznie WYPROMOWANY jako element niezbędny do utrzymania zdrowia, dobrej kondycji, urody, itd. Rzeczywiście trudno wyobrazić sobie, czym można zastąpić butelkę wody w upalny dzień na mieście. Nie jesteśmy w końcu południowym krajem europejskim, gdzie można napić się ze specjalnych, publicznych źródeł wody pitnej. Też zdarza mi się ją kupić (choć staram się wybierać raczej napoje w szklanych opakowaniach, bo są łatwiejsze do przetworzenia). Natomiast warto zastanowić się, czy potrzebujemy 2-3 dużych butelek wody dziennie w naszej kuchni? Czy to naprawdę jest wygodne? Na pewno nie jest tanie, więc pomyślmy czy warto taką wodę kupować zgrzewkami. Mnie męczy przede wszystkim obraz rosnących gór plastikowych odpadów, przy których produkcji wygenerowano tony odpadów, zużyto tysiące litrów ropy naftowej i wypuszczono do atmosfery kolejne tony dwutlenku węgla. Niech jednak argumentami przeciw będą także motyw ekonomiczny (tylko przy zużyciu zgrzewki wody tygodniowo - czyli 6x1,5l w cenie 1,70 PLN - rocznie wydamy ponad 500 PLN), wygoda (ciężkie zakupy, które nie zawsze nosi mężczyzna) a może nawet zdrowy rozsądek...Wiecie, że do produkcji 1 litra wody w butelce potrzeba 3-4 litrów wody pitnej? Jak dla mnie - bez sensu.

     Jeśli ktoś ma 8 minut wolnego lub jest w pracy i nudzi się, zachęcam do obejrzenia prostego filmu (niestety tylko w wersji po angielsku), który w bardzo ciekawy sposób pokazuje, że woda butelkowana jest kolejnym produktem, którego potrzebę nam wmówiono.


POZIOM 1


     Absolutne minimum to odkręcanie korka i zgniatanie butelek. Niech chociaż zajmują mniej miejsca na wysypisku... Zgniatać można ręką, nogą, całym ciałem lub specjalnym gadżetem, jeśli ktoś się w takich lubuje. Korki możemy oddzielnie wrzucać w ramach "zbiórki na wózek". Pewnie spotkaliście się z takimi zbiórkami w różnych miejscach - chodzi o to, aby uzbierać tyle ton korków, aby uzyskane ze sprzedaży w skupie pieniądze, przeznaczyć na dany cel. Korki są wytwarzane ze "szlachetniejszego" plastiku, który opłaca się recyklingować.
     Dla zainteresowanych - link do strony fundacji, która 100% pieniędzy ze zbiórki przekazuje na sprzęt rehabilitacyjny plus m.in. mapki zbiórek:

     Oczywiście plastik segregujemy do odpowiednich koszów z nadzieją, że zostanie przetworzony. Choć niestety nie każdy plastik się do tego nadaje.

     A swoją drogą, może mieszkańcy Mazowsza pamiętają wodę Mazowszankę w szklanych butelkach do zwrotu? Fajne to było...

     W ogóle kto to wymyślił, że woda w plastiku to źródło zdrowia?!? Żaden szanujący się piwosz nie napije się piwa z plastikowej butelki; tymczasem wodę prawie każdy z niej łyka. Na zachodzie już/dopiero odchodzi się zresztą od plastiku na rzecz zwrotnych opakowań szklanych (czyli historia zatacza koło).W Polsce tymczasem sprzedaż wody w plastiku rośnie wciąż bardzo dynamicznie, bo to co w bardziej cywilizowanych krajach wychodzi z użytku u nas dopiero święci triumfy... Plastik-fantastik rządzi i pewnie minie jeszcze kilkanaście lat zanim powszechnie powróci szkło...

POZIOM 2

     Rezygnacja z używania wody butelkowanej w swojej kuchni. Masz zdecydowanie tańszą i dobrą w kranie.

     Co z kwestią smaku?

     Na początek zrób test któremuś z domowników i podaj w jednej szklance wodę butelkowaną a w drugiej z kranu (temperatura obydwu powinna być taka sama, aby test był wiarygodny). Sprawdź, czy Twój tester w ogóle będzie w stanie stwierdzić, która jest która. Mój domownik kranówę wziął za butelkowaną, czyli tę kilkaset (!) razy droższą. A skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać? Jeśli nie ufasz surowej kranówce (ja np. nie jestem przyzwyczajona do jej picia), możesz wodę przegotowywać i odstawiać w dzbanku do tak samo wygodnego spożycia jak tę z butelki. Jeśli nadal nie jesteś przekonana/y, można stosować specjalne filtry na kran lub do dzbanków (ich zakup na pewno szybko się zwróci); nigdy ich osobiście nie stosowałam, bo nie czuję takiej potrzeby, ale moim zdaniem wszystko jest lepsze niż te tony strasznego plastiku...
     Woda z kranu naprawdę spełnia wszelkie standardy zdatności do picia i jest badana prawie codziennie, nie tylko w momencie opuszczenia stacji uzdatniania, ale także na drugim końcu, czyli w naszych kranach. Zdaję sobie jednak sprawę, że w pewnych miejscach może ona mieć kiepski smak. W większości jednak przypadków woda z Twojego kranu jest zupełnie dobra. Może przekona Was krótki, ciekawy i konkretny film z Dzień Dobry TVN na temat jakości kranówki.
Wiedzieliście, że już od lat nie jest chlorowana? A woda oligoceńska w plastikowych baniakach "kwitnie"? Na początku niestety reklamy, ale wytrzymajcie 30 sekund.


POZIOM 3

     Ci z 3-ego nie odczuwają pragnienia poza domem.

     Oczywiście to tylko taki nieśmieszny żart... Wychowywałam się z Familiadą w tle i jakiś wpływ na mnie to wywarło.
   Po prostu w tym temacie nic spektakularnego nie przychodzi mi do głowy. Ci z 3-ego nie kupują oczywiście wody butelkowanej do użytku w kuchni, a idąc na miasto, zabierają jakąś pustą butelkę napełnioną wodą/napojem w domu. Tak jak kiedyś na wycieczki zabierało się bidon. Mieliście takie cudo zbrązowiałe od herbaty? Do dziś pamiętam ten smak herbaty pachnącej gorącym plastikiem :-)
Teraz wyjście ze swoją butelką z domu wydaje się być trudne. Choć to przecież absurdalne. Nie musimy w końcu chodzić po wodę do studni czy jakiejś rzeki oddalonej od swojej wioski o 3 godziny jak np. w Afryce. To tylko kwestia zmiany nawyku.

ZNANY NA POZIOMIE

     "Piję wodę z kranu - to dla mnie kwestia ideologiczna. Znajoma Francuzka, która przeprowadziła się do Warszawy, usłyszała, że nie wolno pić wody z kranu, bo w kanałach wciąż leżą trupy powstańców. Jesteśmy nieufni wobec wszystkiego co wspólne: woda w kranie trująca, Wisła brudna, Bałtyk brudny."

     No właśnie, jeśli jesteście spoza Warszawy odchodzi Wam przynajmniej argument powstańczy w niepiciu wody z kranu...
      A cytat pochodzi z artykułu w Dużym Formacie (13 września 2011) o śniadaniach, które jadają Polacy. Wśród przepytanych znalazł się m.in. Maciej Nowak - krytyk teatralny, smakosz i recenzent kulinarny. Przy czym p. Maciej jest jak najdalszy od ekologii, która wg niego "bywa dużą ściemą". Dlaczego - napiszę kiedyś przy innym temacie lub odsyłam to artykułu. Niestety jest do odczytania w całości w  płatnej aplikacji Piano:

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,128604,12467677.html