niedziela, 14 kwietnia 2013

Sobota i niedziela - wyciszenie

Kończący eksperyment weekend został bardzo fajnie zaplanowany jako wyciszenie po tych kilku dniach wyzwań. 

SOBOTA

Dzień na podjęcie wcześniej zaplanowanych działań wolontariackich. Plany mam, do zrealizowania raczej w ciągu tygodnia. 

W przewodniku do eksperymentu ponadto znalazłam bardzo fajne ćwiczenie. 

"Zrób listę składającą się z trzech kolumn:
1) wszystkie organizacje, w których chciałbyś/ałabyś pomagać 
2) powody, dla których uważasz, że nie możesz tam pomagać
3) jak możesz konstruktywnie odnieść się do tych powodów i usunąć wypisane przez siebie przeszkody

Czy przeszkody – niezależnie od tego, jak bardzo są uzasadnione – są ważniejsze niż sens samego uczestnictwa?"

Podoba mi się także piramida zaangażowania społecznego, która wiedzie od poziomu 1 do 5 w następujący sposób:
poziom 1, czyli podstawa - pomoc finansowa w skali całego roku
poziom 2, miesięczna pomoc jako wolontariusz
poziom 3, zaangażowanie kilku godzin w skali tygodnia na rzecz jakiejś inicjatyw/y
poziom 4, bycie liderem projektu na rzecz lokalnej społeczności
poziom 5, zawód w którym pracujesz na rzecz pożytku społecznego; udzielanie się w NGO

Proszę zauważyć, że wklejanie na FB apeli o pomoc i wzywanie do zaangażowania nie znajduje się na żadnym poziomie. A szkoda, bo w tym jestem dobra...

Ja znajduję się na poziomie 1, ambicje sięgają poziomu 5... Jest nad czym pracować. Niech no tylko spłacę ten cholerny kredyt to zobaczycie, że znajdę sobie mało płatną i bardzo satysfakcjonującą pracę! Będzie mnie wtedy na to stać.

A pamiętacie moją koleżankę Martę, o której kiedyś wspominałam w tym wpisie? Otóż ona zrezygnowała już jakiś czas temu z lepiej płatnej posady na rzecz ciekawszej, choć gorzej płatnej pracy na rzecz pożytku społecznego, czyli osiągnęła czubek piramidy. Czubek na czubku - lepiej bym tego nie określiła. I spośród tylu osób, które znam osobiście ona jest jedną z dwóch, która jest na tym poziomie (przy czym nauczycieli nie brałam pod uwagę w tej klasyfikacji). 


Niedziela - eko-laba


Czyli nic nierobienie jako przeciwwaga dla konsumpcjonizmu stojącego na drugim biegunie z ekologią. Dwa razy nie trzeba mi tego powtarzać. Chętnie zalegnę na sofie z książką. Muszę się tylko odłączyć od laptopa. Bo wiecie, co było najtrudniejsze podczas tego tygodnia? Właśnie pisanie codziennych relacji (z własnej woli tak chciałam), które zabierało mi czas dla siebie i męża. Czas, który potencjalnie oszczędziłam rezygnując z zakupów czy nie używając oświetlenia wieczorem
Tymczasem więc wyłączam się na jakiś czas. Wracam do reala nacieszyć się wieczornym życiem! A Wam polecam bardzo adekwatną piosenkę cudownej Meli Działać bez działania.


Wam serdecznie dziękuję za czytanie relacji i wszystkie komentarze (tutaj i na FB). I oczywiście zachęcam do zapisania się do dobrej zabawy, czyli majowej tury Tygodnia, wszystkiego niż inne! Tutaj znajdziecie potrzebne informacje.

A z tego miejsca chciałabym BARDZO podziękować Piotrkowi (który dziś ma urodziny!!!) za to, że tak pięknie wskoczył ze mną w moją eko wariację! Na co dzień to naprawdę bardzo profesjonalny i poważny gość w garniturze. W wolnych chwilach jednak lubi dla mojego specyficznego towarzystwa znosić wózek z 5-go piętra, korzystać z toalety przy świecach, sadzić nasionka w rolce po papierze toaletowym i promować mój blog wśród wszystkich napotkanych! W pełni zgadzam się z moim ulubionym kolegą, że to Skarb i że trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno




Z okazji urodzin Piotrka Ryana nie będzie!

PS. Schudłam tylko 0,5 kg... O ile taka zmiana wagi oznacza coś więcej niż puste jelita vs. pełne jelita pisząc oględnie...