czwartek, 6 marca 2014

Siódmy Las - wilegiatura eko


  Wilegiatura, czyli "wypoczynek za miastem" albo "letni wypoczynek na wsi". 

    Do lata jeszcze trochę, ale wypoczynek od miasta jest dobry o każdej porze roku. Wiosną tej zimy (A.D. 2014) również. My dodatkowo mieliśmy do tego bardzo radosną okazję świętując szczęście naszych przyjaciół. Szukaliśmy miejsca wyjątkowego i znaleźliśmy je, z dala od zgiełku w otoczeniu natury.

  Do Siódmego Lasu bez instrukcji trudno trafić. GPS nie rozumie, że ludzie chcą jechać w miejsce, którego on nie ogarnia. Czujność wzmóż, uprasza się o nowych map sporządzanie. Dodatkowo, w miejsce, gdzie nie ma telewizora, radia ani wifi. A do tego, ich brak wcale nie obniża ceny; mam wrażenie, że wręcz ją podnosi. 

  Ja chyba doszłam właśnie do takiego punktu w swoim wysoko cywilizowanym życiu, że aby dobrze odpocząć  potrzebuję aby ktoś mi odciął sieć, telefon (telewizję sama sobie odcięłam); co więcej aby powyższe odciąć także bliskim. Bo co wtedy zostaje? Własne myśli, rozmowa, milczenie, spacer. Takie bardzo proste rzeczy, od których odcina mnie codzienne skomplikowanie logistyczno-ekonomiczno-pięlęgnacyjno-wychowawcze. Nie ma mowy o podążaniu za własnym węchem...

    Co prawda daleka jestem od stwierdzenia, że własne myśli pozwalają odpocząć. Nie mniej warto się do nich dokopać i posłuchać co nam o nas mówią. 
    O ho, ho - zapachniało coelhiami... Wracam zatem  do rzeczy, czyli opisu miejsca w którym spędziliśmy weekend.


  Siódmy Las to pensjonat w klimacie sielsko-anielskim położony w pięknym miejscu. I choć obsługa uważa, że jest tu pięknie o każdej porze roku to myślę, że wczesnym latem to dopiero może być uderzenie piękna nie do zniesienia. Ciepły wieczór na ganku (na ganku, albo werandzie! kurczę w mieście to nawet takich słów nie ma kiedy używać!), bujana ławka, zapach maciejki, cykady, jelonki u wodopoju i zachód słońca... Prawda, że landszafcik idalny?

   To, co mnie urzekło oprócz otoczenia, to wygląd zewnętrzny, wystrój budynków i detale. Biała haftowana pościel, rzeźbiona rama łóżka, stare i piękne meble, ręcznie robione obrusy, serwety i serwetki, mnóstwo babcinych lampek. I dużo drewna. 


    Kolejny walor to kuchnia. Ośrodek poleca wegetariańską, choć jeśli ktoś ma źle odpoczywać z braku zjedzenia zwierzęcia to przygotuje i mięso. Wegetariańska to nie wszystko jednak; weganie też głodni nie będą chodzić a to już jest wyzwanie, choć wciąż niepełne. Bo zostają nam jeszcze weganie-bezglutenowcy! Tak, oni też będą nasyceni. Możecie tu spokojnie przybywać bez swoich słoików! 
     Można nawet wykupić sobie wczasy oczyszczające, czyli zapłacić, aby chodzić głodnym, takie czasy mamy przewrotne. Piszę z ironią, ale niech to nikogo nie zmyli, bo oczyszczanie dietą poleciłabym pewnie 80% przekarmionego społeczeństwa zaczynając od siebie.

   
   Jeśli więc macie czas, ochotę, fantazję i pieniądze to ruszajcie w okolice Kazimierza Dolnego do Siódmego Lasu!
  A w drodze powrotnej polecam słuchać Pierwszego Programu Polskiego Radia. Słuchając go, ma się wrażenie, że świat pędzi jakby trochę wolniej a powrót do miasta nie boli tak bardzo... 



   Jeśli znacie miejsca w podobnym klimacie, podzielcie się proszę adresami. Chętnie kiedyś do nich trafię.


  A na sam koniec Mela Koteluk, która idealnie ilustruje dzisiejszy wpis. Posłuchajcie i koniecznie obejrzyjcie. A jeśli wpadniecie po uszy, razem ze mną oczekujcie drugiej płyty. To trop. 


  
  I jeszcze chciałam podziękować moim Towarzyszom za wspólny czas.