poniedziałek, 28 października 2013

Hydrozagadka - test smakowy kranówka vs. butelkowana


    Pisanie bloga ponad rok temu rozpoczęłam tematem wody butelkowanej, zachęcając do picia kranówki. O tym, że kranówka spełnia wszelkie wyśróbowane normy czystości i często zawiera więcej minerałów niż niejedna butelkowana możecie poczytać sobie w wielu miejscach (choćby tu). Dziś jednak post nie będzie o składzie wody, ale jej smaku.

    Moim zdaniem warszawska kranówka smakuje naprawdę cacy. Przynajmniej ta w moim mieszkaniu. Nie boję się jej, choć myślę, że moi goście czasami tak...
    W przywołanym tekście namawiałam Was do zrobienia "ślepego testu" smaku, podając komuś kranówkę i butelkowaną do oceny. Tym razem, postanowiłam zrobić sama takie testy na kimś więcej niż tylko prywatnym mężu jak to było ostatnim razem.
   Podałam zatem kranówkę w nadętym towarzystwie wód butelkowanych i spisałam wyniki. 


   Przedstawiam Wam najpierw grupę testerów, których zwabiłam do swego domu:



Tester nr 1 - ON
Zwabiony, ale dawno temu. Mąż doskonały niedoskonałej żony.






Testerka nr 2 - Dziewczyna z perłą

Testerka idealna. Smakowanie wody to pikuś w porównaniu do testowania czarnej brei, czyli 100% naturalnej pasty do zębów własnej roboty (do bani zresztą) lub niemyjącego szamponu do włosów, których to testów też się podjęła. Dla ekologii i dobrej zabawy gotowa zrobić wszystko. Człowiek orkiestra, dziewczyna z temperamentem, taka z kategorii "kosmitek".



Tester nr 3 - LoweLas

Mąż kosmitki. Teoretycznie "ten normalny" w ich związku. Ale gdyby był normalny nie byłby mężem kosmitki. Proste.




Testerka nr 4 - Dziewczyna z tatuażem

To ten nielubiany typ dziewczyn, który strasznie dużo je, a ciągle jest chudy. To chyba jej główna wada. Bardzo lubi zrywać podłogi, zbijać kafelki, zmieniać opony i odbierać porody.



Testerzy nr 4 i 5 - Sąsiedzi

Nie zdążyłam im zrobić zdjecia, bo wpadli na wodę jak po ogień. Prosto z podróży, głodni i zmęczeni. Obrazek jest mylący bo sąsiedzi to ona i on. Zazwyczaj gdzieś jadą, skądś wracają lub są w trakcie jakiejś wyprawy. W sumie to sama się dziwię, że ich złapałam.






Niereprezentatywną grupę już znacie. Czas na prezentację wody.


EVIAN

Czytaj: ę ą. Woda z Alp. Z francuskich Alp! Przeczysta i nieskalana. W szklanej butelce. 9,99 za 0,75 l. 
Gdy wylewałam po testach wodę ze szklanek do kwiatków, Dziewczyna z perłą wykrzyknęła: Daj, dopiję Evian!

BIEDRONKA

Oaza dla spragnionych niskich cen. Wybrałam markę własną sieci, żeby było najtaniej. 65 groszy za 1,5 l.

ŻYWIEC ZDRÓJ

Najpopularniejsza woda w Polsce nad którą czuwa Franciszek Józef I. Cena około 1,90 za 1,5 l.

KRANÓWKA
Dla mojej dzielnicy jest to woda z Jeziora Zegrzyńskiego po przejściach, czyli filtrowaniu, uzdatnianiu, itp. Za dziesięć jej litrów płacimy mniej niż 5 groszy.

GOTOWANA KRANÓWKA
W normalnych warunkach, czyli gdy rury nie zmieniają nam składu, barwy i smaku surowej wody, jej gotowanie jest zupełnie niepotrzebne. Pozbawia ją wrecz składników mineralnych. Dołączyłam ją do zestawienia, aby porównać jej smak z powyższymi.


Rocket science formularz
   Przed podaniem wody, wszystkie schłodziłam, aby temperatura nie wpłynęła na ich odbiór smakowy i nie zdradziła np. zbyt zimnej kranowej.

   A domorosłe testy wyglądały następująco.
   Na stole stały butelki, plus kranówka w szklance i gotowana w dzbanku.

   W szklankach z numerkami rozlane były wszystkie wody - oczywiście ich kolejność była inna niż butelek. Testerzy mieli przed sobą widok jak na zdjęciu poniżej. Testujący miał za zadanie spróbować wszystkich próbek i połączyć smak wypitej wody z jej źródłem. 

   Wyniki nanosiłam na swój skomplikowany formularz...


   A oto i one! W % podałam liczbę trafnych wskazań (oczywiście bez miejca po przecinku).



Evian - 0 %

Nikt jej nie rozpoznał... 2 razy uznana za wodę z Biedrony, 2 razy za kranówkę i 2 za Żywca Zdrój.

Komentarz: Księżniczka nie została rozpoznana zapewne dlatego, że żaden z testerów jej nie pija na co dzień. Z drugiej strony ze względu na markę, cenę i otoczkę wokół niej zakładam, że każdy stawiał, że to będzie najlepsza z wód, tym większe me zdziwienie, że nie była wskazana jako najsmaczniejsza.

Oaza z Biedronki - 33 %

Kopciuszek aż 4 razy uznany został za Evian! 2 razy rozpoznana - Sąsiedzi znali jej smak.

Komentarz: wszystkie wody w butelkach kupiłam w wersji niegazowanej. Jak się jednak okazało w trakcie testów, w Oazie wyczuwa się delikatne bąbelki, co wpłynęło na jej bardzo pozytywny odbiór smakowy. Ci co wiedzieli o jej bąbelkowatości nie mieli problemów z jej rozpoznaniem.

Żywiec Zdrój - 67 %

Najlepiej rozpoznana, bo aż 4 razy. 1 raz uznana za Evian a raz za kranówkę. 

Komentarz: dodatkowo w drugiej fazie testu poprosiłam o porównanie wody Evian i ŻZ i wszyscy zapytani uznali ŻZ za smaczniejszą (test też był "ślepy"). Myślę, że można uznać, że ŻZ w teście smakowym wypadła najlepiej.

Kranówka - 33 %

2 razy ropoznana. 2 razy uznana za gotowaną, raz za Evian i raz za Oazę.

Komentarz: Jeśli do tego dodać, że Ci co pili Evian i ŻZ też ją mylili z kranówką, myślę że test smakowy zdała całkiem dobrze.

Gotowana - 67 %

4 razy rozpoznana, raz pomylona z kranówką a raz z Biedronką.

Komentarz: Woda przegotowana ma specyficzny (jałowy) smak więc łatwo ją rozpoznać. Przy porównaniu już tylko kranówki i gotowanej, wszyscy wskazali ją bezbłędnie. Niesmaczna jest i tyle. I myślę, że podobnie niesmaczna mogłaby być każda z butelkowanych po przegotowaniu.


WNIOSKI

   
   Niech każdy wyciągnie dla siebie sam. A najlepiej zrobi testy, jeśli tylko smak wstrzymuje Cię przed przerzuceniem się na kranówkę. Znam osoby, które jej nie lubią i wyczują doskonale, że ona zła - tego się wtedy nie da przeskoczyć. Jeśli jednak pomylisz jej smak to... po co przepłacać, dźwigać i produkować śmieci, śmieci, śmieci..?

   Mój prywatny wniosek jest taki: przestaję pić gotowaną. A gościom kranówkę podawać będę w butelcę po Evian. Będzie im lepiej smakowała!

środa, 23 października 2013

O szmatach - koniec

Mam świadomość, że spóźnienie i odgrzewany news to największy grzech internetu, ale nie miałam dostępu do bloga, więc publikuję dopiero teraz:


3 poziomy wniosków:

1 POZIOM

Warto podnosić krzyk!
Według mojej oceny, najwięcej do LPP krzyczała Gazeta Wyborcza serią artykułów (np. tym) na temat tego, co się nie/dzieje w kwestii poprawy warunków pracy po zawaleniu się budynku w Rana Plaza w Bangladeszu. Drugi "krzykacz" to kampania Clean Clothes Polska, która zajmuje się podnoszeniem świadomości konsumenckiej w obszarze produkcji odzieży. I ostatni to Michał Zaczyński, który na swoim blogu tak się wnerwił na LPP, że wnerwił swoim wpisem pół internetu a drugie pół poruszył.



2 POZIOM

Konsumencie, uwierz w swoją siłę!
Może się wydawać, że to, co robisz, kupujesz, wybierasz nie ma znaczenia, bo jesteś tylko trybem w globalnej machinie konsumpcyjnej. To w sumie prawda. Jesteś w niej malutki, ale każdy, kto się zbuntuje przeciwko machinie, może za sobą pociągnąć kolejną osobę i tak dalej. A wraz z tymi osobami, odciągnąć ich pieniądze. A to jest coś, czego wielkie koncerty boją się jak diabeł święconej wody. Zwłaszcza przed okresem świątecznym...
Dlatego, nie neguj zasadności bojkotu konsumenckiego. A dodatkowo wspieraj go informacją do danej firmy, że bojkotujesz.



3 POZIOM

Walczymy dalej!
Czyli ciągle patrzymy na ręce firm, nawet tych, które podpisały wspomniane porozumienie. Patrzymy, czy nie mydlą nam oczu, czy rzeczywiście coś dobrego dzieje się w kwestii poprawy warunków pracy.
Można podpisać petycję na rzecz godnej płacy tych, którzy dla nas szyją. Bo chcemy, żeby dalej dla nas szyli, ale żeby ich to nie zabijało, ale pozwalało GODNIE żyć.