poniedziałek, 23 września 2013

Jazzdow Jam Session


Jeździec i jego sługa na Jazdowie
    Kto zna Osiedle Jazdów?

   Niesamowite miejsce. W pięknej i drogiej, a raczej pięknej więc drogiej części Warszawy, między Sejmem a Parkiem Ujazdowskim, na skarpie wiślanej stoi kolonia drewnianych domków z ZSRR a rodem z Finlandii.
    Postawione zaraz po wojnie, a podarowane miastu przez Stalina, stanowiły lokum dla pracowników Biura Odbudowy Stolicy. Ich fiński rodowód związany jest natomiast z reperacjami wojennymi, jakie Finlandia świadczyła Rosji.
   Domki służyć miały lat 5, przetrwały do dziś. Nadal są zamieszkane i stanowią naprawdę przedziwny zakątek miasta. Taki swojski przedstawiciel radzieckiego stylu skandynawskiego - a jakbyście nie wiedzieli to w wielkich miastach bardzo oryginalnie jest lubić styl skandynawski! Moim zdaniem to drewniane osiedle idealnie pasuje do naszej nowocześnie zacofanej stolicy. Swoją drogą, Finowie z którymi kiedyś byłam tam na spacerze, nie rozpoznali w domkach nic charakterystycznego dla ich architektury.

   Jeśli tam jeszcze nie dotarliście, polecam spacer w okolice. Niepewne są bowiem losy Jazdowa, którego teren władze miasta chcą przeznaczyć pod zabudowę ambasad i urzędów. Nie wiem, czy aż tyle nowych państw na świecie powstało, żeby trzeba było nowe ambasady budować. Wiem natomiast, że dotychczasowym mieszkańcom nie widzi się wyprowadzać stamtąd. I ja się nie dziwię, bo urokliwie jest tam bardzo.
   
    Więcej informacji na temat fińskiej wioski w środku miasta możecie znaleźć choćby w tym artykule. A śledzić na bieżąco jego losy na profilu Otwartego Jazdowa na FB tu:


    A śledzić warto, bo w kilku opuszczonych już domkach od 3 miesięcy miejsce mają  kulturalno-społeczne inicjatywy. Jest to jeden z pomysłów obrony tego miejsca. Poprzez wskazanie władzom pomysłu na zachowanie tego miejsca dla zwykłych mieszkańców. Jeśli zresztą sami macie pomysł na jakieś działanie, też możecie wykorzystać tę lokalizację. W tym celu kontaktujcie się przez wskazany wyżej profil na FB, na pewno Wam pomogą. 



   My, tym razem, trafiliśmy na Jazdów w ramach wspólnego robienia przetworów ze Slow Food Youth. W zeszłym tygodniu przetwarzali to, co można znaleźć i zerwać w mieście. Tym razem były ogórki, gruszki, jabłka, śliwki i dynia. Wszystko, co potrzebne dostarczył organizator, a raczej Organizatorka wydarzenia.

    Moja komanda zajęła się gruszkami. Skończyły w dżemie z miętą. Jeszcze nie wiem jak smakują, bo wyszliśmy przedwcześnie, ale umówiliśmy się na ich wykup w tygodniu (tylko 4 PLN za słoik).
     Co więcej robi Slow Food Youth też znajdziecie na ich FB. Jak nie macie FB, to pożyczcie od kogoś. Ja swój pożyczam mężowi, bo on jest alternatywny i nie ma.

     Takie oto jazzy były w niedzielę na Jazdowie.
    A morał dla tych, co czytają tylko lead i koniec jest taki: Koniecznie odwiedźcie Jazdów, bo za rok może być za późno. No i oczywiście jedzcie dużo owoców i warzyw!
  
 

 

PS. A Czarnej i Łukaszowi dziękuję za to, że zawsze są chętni na przygodę :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz