sobota, 22 marca 2014

Rzucając mięsem - wstęp


   Kto mnie zna, ten wie, że mięsem rzucam bardzo rzadko. Przy sytuacjach spod znaku wielkiego wnerwu i bezsilności. I w zaufanym towarzystwie. 

   Tym razem jednak postanowiłam rzucać mięsem publicznie - na blogu. 

  Niniejszym otwieram nowy cykl wpisów na temat mojego krętego odchodzenia od mięsa, wszystkich trudności z tym związanych, odkryć, zwrotów, inspiracji, zagadnień etycznych, zdrowotnych, ekologicznych, wszystkich dyskusji i zarzutów, które ta sytuacja prowokuje, czy w końcu wyzwań dnia codziennego. A wszystko z perspektywy człowieka, który prawie 30 lat z wielkim smakiem zajadał się mięsem. Moje dzieciństwo wszak ma smak spyrek, pysznej kiełbasy robionej przez wujka, pasztetu maści każdej. Samo hasło MORTADELA otwiera strumień wspomnień z dzieciństwa, którym chętnie popłynę, jeśli ktoś zechce słuchać.

  Skąd więc nagły zwrot? No właśnie to zbyt rozległe, wielowątkowe i zmienne, aby ująć nawet w najdłuższym tekście. Stąd pomysł cyklu a dziś do niego wstęp.
 

  I to nie jest cykl dla wegetarian, tym bardziej wegan. To cykl dla mięsożerców, którzy nie mogą żyć bez mięsa, ale gdzieś tam w tyle głowy czasem błądzi im myśl o rzuceniu tego świństwa. Wołowiństwa, kurczakiństwa a nawet śmierdzącego rybska. Te teksty są dla Was, jeśli chcecie najpierw przeczytać, co Wam grozi i co Was czeka. Bez ściemniania jak super jest bez mięsa żyć.

  Jako wstęp najpierw przedstawię swój status. Otóż mięsa unikam od roku.

  I jest to chyba najlepsze określenie mojego stanu. Czasem mówię, że ograniczyłam mięso o 98 % rok do roku, bo nie ma jednego określenia na moje krętactwo. To jeszcze nie wegetarianizm, ale już też nie typowe mięsożerstwo. To stan skomplikowany. Pewnie jestem "za łatwa dla trudnych, a dla łatwych zbyt trudna". Nigdzie nie przynależę, ale w wieku w którym jestem to już żaden problem. Podążam po prostu za głosem serca swoją własną ścieżką, próbując gonić bezmięsnego króliczka bez łapania zająca, czyli karkołomnej porażki.

   A gdzie mnie ta droga doprowadzi tego też dziś nie wiem. I to też mądrość mojego dojrzale młodego wieku, aby za bardzo nie przyzwyczajać się do swoich światopoglądów. Może za rok skończę na diecie wysokotłuszczowej, a może jako weganka odmawiająca miodu? Dziś tylko wiem, że mentalnie bliższa mi ta druga opcja. Nie mam jednak pojęcia co po niej zostanie za rok. (Kogo interesuje Monika Strzępka lub po prostu współczesny polski teatr, polecam wywiad w "WO" z dietetycznym spektakularnym saltem w tle).

   Koniec wstępu. W następnym odcinku o motywacji. Zupełnie nieoryginalnej i zwyczajnej jak kiełbasa zwyczajna. 


       
    A na koniec piosenka. Jeśli ją znacie, to znaczy że również jesteście w dojrzale młodym wieku. I mam nadzieję, że też Wam z tym dobrze :-)




8 komentarzy:

  1. Dojrzale młody wiek - bardzo ładne określenie ;) Jestem po lekturze książki Jeść przyzwoicie więc jestem gdzieś na etapie który Ty pewnie przeszłaś rok temu. W mojej głowie na razie tylko majaczy taki pomysł ale póki co nie czuję się na siłach. Będę Ci jednak kibicować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł majaczy, ale widziałam u Ciebie, że planowałaś ograniczyć mięso w diecie rodziny po lekturze. Udało Ci się?

      Usuń
    2. Udaje się jeść mięso 3 razy w tygodniu - ale w minionym tygodniu poległam na całego - z braku pomysłu oczywiście bo najłatwiej przecież rzucić kotleta na patelnię ;) wczoraj wypożyczyłam książkę Poniedziałki bez mięs więc mam nadzieję, że się trochę zmotywuję ;)

      Usuń
  2. "Zamień chemię na jedzenie", "Dieta bez przenicy", "Jeść przyzwoicie"... to moje ostatnie książki do poduszki. I jeszcze "Dzika kuchnia", "Jedz zdrowo i myśl pozytywnie" oraz z wega-przepisami. Jem mięso, choć bez niego wytrzymuję długo, byleby był chleb. Ograniczam, rzecz jasna. Liczę więc na większą moblilizację, czerpaną od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to widzę, że temat świadomego jedzenia jest Ci bliski. Ograniczanie mięsa to chyba podstawa przy świadomej diecie właśnie. Ograniczajmy więc dalej! Jeśli złapiesz choć trochę więcej mobilizacji ode mnie będę przeszczęśliwa.

      Usuń
  3. Jak często kołacze mi się to po głowie? Często! Odganiam myśli, bo wiem, że to będzie rewolucja a przecież tyle mam na głowie moich codziennych rewolucji, że nie wiem gdzie wcisnąć kolejną – tak poważną. Najgorzej jest jak muszę pokroić królika z Lidla dla mojej córeczki alergiczki czy kupuje zbyt duży kawałek indyka i wyjmuje go z lodówki by znów schować - aż w końcu poddaje się prosząc męża o pomoc - co by poćwiartował na małe kawałki, bo samej mi ciężko. To chyba główne momenty z codzienności gdzie myślę- koniec tego, pora przestać udawać, że to nie jest dla mnie problem i spróbować ograniczyć mięso. Następnie wpada moja trójka w moje życie o godzinnie porannej i już nie pamiętam, że jakiś nowy cel wyznaczyłam sobie na ten dzień/tydzień/rok. Chętnie poczytam – może pewnego dnia rano nadal będę pamiętać, co by jednak spróbować i że to nie takie trudne jak mogłoby się wydawać. Trzymam kciuki z zaprzyjaźnionej rodziny wielodzietnej ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy zaprzyjaźniona rodzina wielodzietna mieszka na Ż. i ma czarnego psa? Nie jestem pewna, czy dobrze celuję?

      A co do właściwego tematu, to ja doskonale Cię rozumiem. I nadawanie priorytetu innym rewolucjom także. Na pewno bez jedzenia mięsa czułabyś się psychicznie lepiej, ale może to nie ten czas? Na pewno w pierwszych miesiącach bezmięsne gotowanie zajmuje więcej czasu. A jeśli chciałabyś rozszerzyć to na całą rodzinę czyli też dzieci, to potrzeba też czasu na właściwą lekturę, może spotkanie z dietetykiem jak zbilansować dietę, żeby maluchom nic nie brakowało i być o to spokojnym czy wreszcie jak odeprzeć ataki babć i dziadków... :-) I tu wracamy do tematu czy masz na to czas i siłę?

      Wychodzi na to, że Cię zniechęcam, ale raczej mam na uwadze, żeby Cię nie zniechęcić do rzucania, jeśli początek będzie zbyt trudny.
      Może na początek warto po prostu ograniczać. Na pewno jednak nie warto w sobie tłumić uczuć, które w sobie masz do zwierząt - nie każdy ma to szczęście, żeby się do nich dokopać.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Czarnego jak smoła ;). To dobry plan - próba ograniczenia - a na kolejne etapy poczekam na Twoje doświadczenia i sugestie ;).

      Usuń