środa, 20 listopada 2013

Pomysł na prezent - wyślij kogoś gdzieś

   Jako, że mój poprzedni post rozpoczynający cykl o dobrych prezentach spotkał się z zupełnie marnym odbiorem, uskrzydlona słabą statystyką przedstawiam dziś pomysł nr 2.

   Zamiast rzeczy możemy podarować karnet na warsztaty/zajęcia. Warsztat związany może z jakimś talentem obdarowywanej/ego lub wręcz przeciwnie - z brakiem takiegoż; może być związany z marzeniem spychanym gdzieś w zabieganiu na koniec kolejki priorytetów lub coś, co będzie zupełnym zaskoczeniem.

    Moje prywatne doświadczenia z warsztatami są następujące:

   Od Pio dostałam kiedyś wejście na warsztat z fotografii podróżniczej. Było bardzo inspirująco! Kilkugodzinne spotkanie prowadziło trzech różnych fotografików, którzy nijak nie łączyli się w całość, a co dodawało tylko temu spotkaniu wartości.
  Efekty? 
  Po pierwsze poniższe zdjęcie z Belgradu, zainspirowane uwagami jednego z prowadzących. Uważni mogą dopatrzeć się nawet profilu Chopina...

Hostel na barce w Belgradzie













sweetheart
   Po drugie: powiedzenie prowadzącego z ADHD, które weszło do naszego języka: "ja się nie boję, ja po prostu cykam" (prawdopodobnie zabawne tylko dla nas...). 
   Po trzecie: zamiłowanie do robienia zdjęć ze słupem wystającym z głowy - mówili, żeby na to uważać, no więc zawsze uważam, żeby coś z tej głowy wystawało...

    Inne wspomnienie to prezent urodzinowy dla Pio od jego przyjaciół - prywatne lekcje ze stepowania. Ten taniec był jego niespełnionym właśnie marzeniem, o którym chyba nawet nie miałam pojęcia... Od czego jednak są przyjaciele?! Pamiętam, że ten prezent zaispirował Pio do zapisania się na regularne zajęcia (chodził 2 lata!). I to też było bardzo ciekawe wydarzenie. On, na co dzień twardo stąpający po ziemii wymiatacz w swoim biznesie, pląsający w towarzystwie "koleżanek i kolegów" w przedziale wiekowym gimbus-emeryt.
   Na finałowym występie Pio tańczył w pierwszej linii, a po wszystkim na scenę wskoczyła wnuczka z kwiatami dla tańczącej babci. Wśród publiczności ja, przyjaciółka Pio, rodzice i jego babcia. Kosmos, co? A gdyby dostał zegarek nie byłoby takiego kosmosa!

   Były jeszcze warsztaty kulinarne z legendarnym szefem kuchni i lepienie z gliny w towarzystwie znajomych.
  Hmmm, nawet nie zdawałam sobie sprawy, ale te wszystkie wydarzenia uruchamiają we mnie mnóstwo fajnych wspomnień, bo np. lepienie z gliny było bardzo abstrakcyjne. Pisać o tym nie będę, bo telentu mi nie starcza, by przelać to w odpowiedni sposób. Sami zresztą wiecie jak to jest - coś śmiesznego/pięknego/absurdalnego przeżyliście i nijak nie umiecie oddać tego słowami.

   Rzeczy na pewno nie mają aż takiego uroku. Zachęcam więc zamiast ich gromadzenia do wysłania kogoś (może kogoś i siebie) na wspólne warsztaty!

   Moje pomysły są na przykład takie:

Zdjęcie ze Smakoterapia.pl, umieszczone za  zgodą autorki
  Warsztaty kulinarne z Iwoną - prowadzącą bloga Smakoterapia.
   Iwona, będąc mamą synka alergika nauczyła się czarować dla niego niesamowite dania BEZ - bez cukru, nabiału i glutenu. Jeśli dołączymy do tego brak mięsa w przepisach, wychodzi nam kuchni z większymi obostrzeniami niż wegańska. Mimo to, Iwona potrafi w wersji BEZ zrobić brownie a nawet tiramisu. Słodycze wcale nie są jednak jej domeną; robią jednak na mnie największe wrażenie. Iwona, nazywana królową kaszy jaglanej może Was wprowadzić w świat "dobrego" jedzenia, które jest smaczne i proste w wykonaniu. Informacje o warsztatach znajdziecie w tej zakładce.

    Drugi pomysł jest taki sam, tylko że inny...

  Mianowicie, warsztaty z Martą, prowadzącą bloga Jadłonomia.com.
   Marta gotuje wegetariańsko-wegańsko. Publikuje dla kilku magazynów, nie przynudza i ma piękne zdjęcia. W tym momencie w mojej lodówce stoi "wegański" smalec, pod którego jestem wrażeniem. Wyszedł tak niesamowicie smaczny, że mam ochotę go każdemu podtykać i krzyczeć "nie zgadniesz, że to z fasoli, coooo?". 

  Informacje na temat warsztatów z Martą znajdziecie na stronie głównej jej bloga (prawa strona strony...).



Zdjęcia z Jadłonomia.com, umieszczone za zgodą autorki bloga

   Nie samą kuchnią człowiek żyje. Warszawiakom mogę polecić na przykład ofertę Sztukania.pl, gdzie znajdziecie szeroki wybór zajęć - od ceramiki, przez tworzenie mebli z tektury (to naprawdę super wygląda!) po warsztaty z tworzenia ozdobnych kołnierzyków :-) Albo warsztaty z kosmetyki kuchennej prowadzone przez Zieloną wśród ludzi (to już Poznań).



   Oczywiście moje pomysły spaczone są mną. Sami jednak wiecie najlepiej, czym twórczym byście sprawili przyjemność Waszym bliskim. Zerknijcie nawet w ofertę lokalnego domu kultury. Ten w mojej dzielnicy ma na przykład ciekawy plan i w rozsądnej cenie. I wcale nie są to zajęcia z grania na trójkącie.

   Myślę, że wręczenie karnetu na zajęcia może się zresztą opłacić, bo za rok pod choinkę możecie dostać ozdobny kołnierzyk w stylu rokoko...





5 komentarzy:

  1. Wow! Dzięki za polecenie:)
    Ja bardzo lubię takie prezenty. Najchętniej przyjmuję karnety na masaż:) A sama często prezentuję bilety na koncerty lub do teatru:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie wystarczyłby - z braku kasy - jeden uśmiech? Taki naprawdę czuły i szczery?:))) Mnie niech ktoś wyśle, bo ostatnio mam gdzieś. A serio - jeśli mam do wyboru cenne prezenty i dobre przeżycia to też wolę to drugie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, kasa nie jest konieczna. Jest wiele darmowych super wydarzeń w Warszawie, albo romantyczna wycieczka... chcieć to móc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta i Monika - prezenty bez pieniędzy - podejmuję wyzwanie! Będzie tekst i o tym.
      A jeśli chodzi o mnie, to prezenty oczywiście lubię, ale do obchodzenia świąt nie są mi w ogóle potrzebne!

      Usuń
    2. Prezenty bez pieniędzy - czekam w takim razie na notkę, bom oskubana mocno.
      O! Marta - pozdrawiam Cię:). Poszukam super wydarzeń w Lublinie.

      Usuń